Grupa IV - Wierszyki
Jeż
Agnieszka Nożyńska-Demianiuk
Z pieskiem sobie spaceruję.
Nagle patrzę – pies coś czuje!
Węszy nosem na trawniku.
– Hau! Hau! – O co tyle krzyku?
– Jurku, w krzakach siedzi jeż
chyba groźny z niego zwierz!
– Pies na jeża się najeża,
pacnąć łapą go zamierza!
– Au! To rzecz niesamowita!
Jeż kolcami chce się witać!
– Piesku! Jeż jest przerażony!
On się czuje zagrożony!
Cichusieńko wszedł pod liście,
tyś go zbudził oczywiście!
Nie wiem, piesku, czy ty wiesz,
pod ochroną jest nasz jeż!
Nie zabiorę go do domu,
choć jeżowi mogę pomóc.
Dać mu można kozie mleko,
bo pod dobrą jest opieką!
Żadnych jabłek ani gruszek,
by nie bolał jeża brzuszek!
Jeż owady smaczne zjada,
więc dostanie… drewnojada!
Awantura w ogródku
Anna William
Dziarska rukola już od rana
krzyczy potwornie zdenerwowana:
– Cóż to za irytujące porządki,
by rdest zakradał się na grządki?
Zawtórowały jej kalarepy, por,
kalafiory, szczypiorek, rzepy,
czarne porzeczki wraz z agrestem:
– Racja, rukolo! Racja! Precz z rdestem!
Wtrącił się burak: A słyszeliście,
że mszyce zżarły mi cztery liście?
Równie bezczelne jak małe mszyce
są te żarłoczne gąsienice!
Te wredne, wstrętne potwory, które
w trenczu brukselki wygryzły dziurę!
A na kartoflu przebrzydła stonka
podgryza listek od ogonka!
Z nerwów wprost krtań mi już zatyka.
Idę na skargę do ogrodnika!
Wielki smok i biurowy spinacz
Małgorzata Strzałkowska
Był sobie smok, szczwany jak lis,
jak wielbłąd wytrzymały,
miał kaczy chód, słowiczy głos,
a słuch jak kot wspaniały.
Pewnego dnia, gdy rył jak kret,
siareczką ziejąc z pyska,
zapatrzył się jak sroka w gnat–
a cóż tam w dole błyska?
I w czeluść wbił sokoli wzrok,
i nadął się jak żaba.
– O kurczę – ryknął niczym lew. –
Natychmiast rzecz tę zbadam!
Jak pszczółka pracowity był,
z uporem oślim kopał,
harował ciężko, niczym wół,
aż wreszcie coś wykopał.
Spojrzał i ryknął: – Czy to żart?
A niechże to gęś kopnie!
Ni pies, ni wydra! Cóż to jest?!
Nabrałem się okropnie!
Z wściekłością chwycił w garść to coś,
leciutkie jak motylek,
i zły jak pies, głodny jak wilk,
popędził w dal. I tyle.
Nie wiedział bowiem biedny smok,
do czego to coś służy –
bo choć ogromny był jak słoń,
to miał rozumek kurzy