Grupa IV - Wierszyki
Smak czekolady
Agnieszka Nożyńska-Demianiuk
Są na świecie słodkie smaki – mają słodki smak lizaki,
słodsze od nich są cukierki, lody, wafle, no i żelki,
lecz najsłodsza – czekolada! Za nią każdy z nas przepada!
Zawsze pyszna jest gorąca, z filiżanki się lejąca,
i w tabliczce z bakaliami, biała, gorzka i z chrupkami!
W buzi zniknął wnet kawałek! Rączki umazane całe.
już jem drugi, trzeci, czwarty… – Hej, łasuchu nienażarty!
– mama prosi, grozi, błaga: – Kto to widział tyle zjadać?!
– Lecz smakuje tak wspaniale! Przestać jeść nie mogę wcale!
Czekolady kawałeczki są lekarstwem na smuteczki,
a witamin jest w niej tysiąc! Co? Nieprawda? Mogę przysiąc,
że się do niej buzia śmieje, nawet chory wyzdrowieje!
Za nią jechałbym w tropiki, a najlepiej do Afryki,
tam, gdzie drzewka kakaowe rosną piękne i baśniowe!
Zaraz znalazłbym fachowca, co ziarenka kakaowca
wnet ususzy i upraży, tonę nasion sam usmaży,
zmiele w młynku, da dodatki, by powstały… czekoladki!
Zjadłbym rzekę czekoladek, lecz czy brzuszek moj da radę?
Wielkanoc
Elżbieta Śnieżkowska-Bielak
Malowały dzieci jajka na pisanki,
włożyły do kosza barwne malowanki.
Wstawiły baranka, mirtem ustroiły,
koszyczek wiosenny w domu postawiły.
Upiekła mamusia baby lukrowane
i słodkie mazurki pomadą polane.
Każdy oczekuje śmigusa – dyngusa,
kiedy można splatać mokrego psikusa.
Płynie sobie chmurka po błękitnym niebie,
niesie śmigus – dyngus dla mnie i dla ciebie.
Ciepły deszcz wiosenny zazieleni łąki,
zadzwonią pod niebem wesołe skowronki.
Wielkanoc, Wielkanoc, to święta radosne,
pachną złotym słonkiem i przynoszą wiosnę,
białe przebiśniegi, bazie i sasanki,
pyszne mamy ciasta i barwne pisanki.
Jeż
Agnieszka Nożyńska-Demianiuk
Z pieskiem sobie spaceruję.
Nagle patrzę – pies coś czuje!
Węszy nosem na trawniku.
– Hau! Hau! – O co tyle krzyku?
– Jurku, w krzakach siedzi jeż
chyba groźny z niego zwierz!
– Pies na jeża się najeża,
pacnąć łapą go zamierza!
– Au! To rzecz niesamowita!
Jeż kolcami chce się witać!
– Piesku! Jeż jest przerażony!
On się czuje zagrożony!
Cichusieńko wszedł pod liście,
tyś go zbudził oczywiście!
Nie wiem, piesku, czy ty wiesz,
pod ochroną jest nasz jeż!
Nie zabiorę go do domu,
choć jeżowi mogę pomóc.
Dać mu można kozie mleko,
bo pod dobrą jest opieką!
Żadnych jabłek ani gruszek,
by nie bolał jeża brzuszek!
Jeż owady smaczne zjada,
więc dostanie… drewnojada!
Awantura w ogródku
Anna William
Dziarska rukola już od rana
krzyczy potwornie zdenerwowana:
– Cóż to za irytujące porządki,
by rdest zakradał się na grządki?
Zawtórowały jej kalarepy, por,
kalafiory, szczypiorek, rzepy,
czarne porzeczki wraz z agrestem:
– Racja, rukolo! Racja! Precz z rdestem!
Wtrącił się burak: A słyszeliście,
że mszyce zżarły mi cztery liście?
Równie bezczelne jak małe mszyce
są te żarłoczne gąsienice!
Te wredne, wstrętne potwory, które
w trenczu brukselki wygryzły dziurę!
A na kartoflu przebrzydła stonka
podgryza listek od ogonka!
Z nerwów wprost krtań mi już zatyka.
Idę na skargę do ogrodnika!
Wielki smok i biurowy spinacz
Małgorzata Strzałkowska
Był sobie smok, szczwany jak lis,
jak wielbłąd wytrzymały,
miał kaczy chód, słowiczy głos,
a słuch jak kot wspaniały.
Pewnego dnia, gdy rył jak kret,
siareczką ziejąc z pyska,
zapatrzył się jak sroka w gnat–
a cóż tam w dole błyska?
I w czeluść wbił sokoli wzrok,
i nadął się jak żaba.
– O kurczę – ryknął niczym lew. –
Natychmiast rzecz tę zbadam!
Jak pszczółka pracowity był,
z uporem oślim kopał,
harował ciężko, niczym wół,
aż wreszcie coś wykopał.
Spojrzał i ryknął: – Czy to żart?
A niechże to gęś kopnie!
Ni pies, ni wydra! Cóż to jest?!
Nabrałem się okropnie!
Z wściekłością chwycił w garść to coś,
leciutkie jak motylek,
i zły jak pies, głodny jak wilk,
popędził w dal. I tyle.
Nie wiedział bowiem biedny smok,
do czego to coś służy –
bo choć ogromny był jak słoń,
to miał rozumek kurzy